piątek, 23 sierpnia 2013

Rozdział 26

Wiem, ze dawno mnie nie było. I nie będzie jeszcze jakiś czas. W każdym razie wstawiam rozdział i szybko wracam do pakowania, bo wczoraj dowiedziałam się, że dziś po południu wyjeżdżam do końca wakacji. Wiec trzymajcie się ciepło, obiecuję, że wszystko przeczytam i skomentuję jak tylko zawita wrzesień :)
______________________________________________________________



            Albus zapiął ostatni guzik koszuli i poprawił krawat. Pomimo, że wszystkie okna były otwarte, to po dormitorium rozlewał się wszechogarniający upał. Lekki wietrzyk, który pojawiał się od czasu do czasu nie dawał ani krzty ukojenia. Przeczesał dłonią i tak już rozwichrzone włosy, poprawił okulary, wziął w rękę pióro i wyszedł z dormitorium razem ze Scorpem. Na korytarzach było nieco chłodniej, więc zdecydował się założyć tę nieszczęsną pelerynę z mundurka. Miał tylko nadzieję, że w Wielkiej Sali ktoś rzucił czary obniżające temperaturę. Upałów jak te w ostatnim tygodniu Wielka Brytania już dawno nie widziała.
                -Stary, nie wierzę, że ten rok tak szybko minął – rzucił jakby od niechcenia Malfoy, gdy pokonywali ostatni korytarz . – Dopiero wyszliśmy z Expresu Hogwart, a tu już egzaminy końcowe.
                -W tym tygodniu egzaminy, a w następnym koniec roku – ta myśl nieco rozluźniła Albusa.
                Tak, nareszcie zbliżały się upragnione wakacje. Tata napisał, że pod koniec lipca wyjeżdżają na dwa tygodnie w góry Kaledońskie razem z wujkiem Ronem, ciocią Hermioną, Rose i Hugem.
                Ślizgonie weszli do Wielkiej Sali, która na rzecz egzaminów została nieco zmodyfikowana – zniknęły cztery podłużne stoły dla uczniów, a na ich miejsce w kilku rzędach były porozstawiane oddzielne jednoosobowe stoliki. Ułożono je według domów w kolejności alfabetycznej. Albus znalazł stolik opisany jego nazwiskiem w ostatnim rzędzie a prawej. Scorp zajmował miejsce zaraz zanim. Potter rozglądając się po sali zobaczył Mary, siedzącą już na wyznaczonym dla niej miejscu, zbyt daleko, by mogli się skontaktować. Chłopak uśmiechnął się więc tylko, czekając na chwilę, aż nauczyciel rozda kartki. Dziś ich pierwszy egzamin – OPCM. Po skończeniu dwie godziny przerwy i praktyczny egzamin z eliksirów.
                -Witam wszystkich – na salę wszedł profesor Williams. – Jako, że to wasz pierwszy egzamin teoretyczny, wyjaśnię wam tegoroczną procedurę. Rozdam każdemu test i macie półtora godziny od momentu dotknięcia kartki. Po tym czasie testy samoczynnie podnoszą się ze stolików i przylatują  na wyznaczone miejsce na stole nauczycielskim. Radzę z nimi nie walczyć, chyba, że chcecie, by w trakcie lotu test pozmieniał wam parę dobrych odpowiedzi.
                Nauczyciel puścił tak zwane „oczko”, myśląc, że jest najzabawniejszą istotą co najmniej we wszechświecie. Niestety, płeć piękna nie była tego samego zdania co Albus i po Sali rozszedł się chór damskich westchnień i chichotów. Idiotki.

***

                -Umarłam – powiedziała stanowczo Mary, gdy opuścili salę. – A wyniki to będzie już tylko gwóźdź do trumny.
                -Daj spokój, nie było takie złe – zaprzeczyła Abbie. – W sumie chyba napisałam na maksimum punktów, ale znając Williamsa to wynik będzie pewnie nieco niższy.
                -Pytania były banalne. Wkułem cały materiał wzdłuż i wszerz, wyruchałem go w każdej pozycji, a Williams dał tam takie rzeczy, że nie wiem, po co się w ogóle uczyłem – Albus był nieco zawiedziony. Z jednej strony to dobrze, ale jak cep rył to OPCM, zamiast powtarzać eliksiry, bo myślał, że będzie gorzej, a tymczasem zapowiadało się, że był to najprostszy egzamin w tym roku.
                -A nie chciałeś słuchać, kiedy mówiłem: pierdol to, napij się – odparł Scorpius tonem „a nie mówiłem”. – Jednak może cię to czegoś nauczy i…
                -Nie będę pił przed egzaminem z eliksirów, wybij to sobie z tego pustego łba, Malfoy – Albus już od dwóch dni wysłuchiwał o lekkim „wyluzowaniu się” na egzamin, ale nie chciał o tym słyszeć. Musiał mieć trzeźwy umysł, by wszystko poszło dobrze. Jasne, że Scorp może to sobie olewać, bo jego ojciec jest szychą, ale Al wolał się przyłożyć.
                -Ranisz moje uczucia – zarzucił mu Scorpius, ale ten tylko machnął ręką.
                -Jakby jeszcze mnie one obchodziły, to by było fajnie.
                -No jasne, jak zwykle w ogóle nie obchodzi cię niby najlepszy przyjaciel. A może wcale mnie za niego nie uważasz, co, Potter? Może to tylko puste słowa? No co się tak gapisz? Powiedz to! Powiedz, że nic dla ciebie nie znaczę!
                -Ależ kochanie, to nie tak! – zaoponował Albus. – Ja po prostu dłużej tak nie potrafię, to zaczyna mnie przerastać!
                -Czyżbyś chciał mnie rzucić?! Oh nie! – Scorpius teatralnie przyłożył dłoń do skroni. – Nie rób mi tego! Czym zawiniłem?
                -To nie ty… - Al spojrzał mu głęboko w oczy. – To ja…
                -Idioci – skwitowała ze śmiechem Abbie i pociągnęła ich na obiad.

***

                -Nie wierzę, że to już koniec – powiedziała Mary, gdy wchodzili do pociągu. – Wydaje mi się, że wczoraj był jeszcze wrzesień.
                -Strasznie szybko minął mi ten rok – zgodził się Albus. – Ej, ja nie chcę wakacji…
                -Czemu?
                -Bo to znaczy, że nie będziemy się tak często widywać – odparł, przyciągając ją do siebie w wolnym przedziale. – O, już tęsknię.
                -Nie będzie tak źle – powiedziała. – Przecież ja zostaję na całe lato w Wimbourne, a ty wyjeżdżasz tylko na dwa tygodnie. Poza tym możesz wpadać kiedy tylko chcesz – uśmiechnęła się i pocałowała go delikatnie, przeczesując dłonią jego włosy.
                -NIE MA SEKSU! – wrzasnęła Abbie, wchodząc do przedziału.
                Dziewczyna próbowała być radosna, jednak wszyscy wiedzieli, jak bardzo się boi. Była w szóstym miesiącu ciąży i brzuch był bardzo widoczny. Jej rodzice byliby idiotami, gdyby nie była to pierwsza rzecz, o jaką zapytają. Była pewna, że nie wywalą jej jeszcze z domu, bo nie jest pełnoletnia, ale 18 sierpnia to się zmieni i nie będzie miała gdzie pójść. Rodzice Scorpiusa wiedzieli, bo napisał im o tym w liście. Choć jego ojciec nie wydawał się zaskoczony, to przeczuwając ich prośby, napisał, że nie pozwoli żadnej dziewczynie na zamieszkanie z nimi, choćby nie wiadomo, jak wysoko postawiona była jej rodzina.
                Podróż minęła im spokojnie, w ciszy większej niż zazwyczaj. Nie było czuć radości z nadejścia lata. Gdy pociąg stanął na peronie, Scorpius wziął Abbie pod rękę. Dobrze wiedział, że powinien stawić temu czoła razem z nią.
                -Cześć wam – powiedział. – Spotkamy się w przyszłym tygodniu, co nie?
                -Jasne – odparł Albus. – Na razie – po tym krótkim pożegnaniu przybili sobie swoją ukochaną „piąchę”.
                -Trzymajcie się – powiedziała Mary, po czym oboje porządnie wyściskała. – Abbie, napisz mi od razu, jak będzie po wszystkim.
                -Jasne – uśmiechnęła się blado i odwróciła, by razem ze Scorpiusem stawić czoła swoim rodzicom.
                -Mam nadzieję, ze wszystko będzie dobrze – powiedziała Mary, gdy odeszli.
                -Na pewno – odparł Al, jednak bez większego przekonania. – No, to wakacje – wzruszył ramionami, po czym objął ją w pasie i przyciągnął do siebie.
                Choć wokół panował gwar i szamotanina, spokojnie schylił się, by ucałować jej usta. Dziewczyna objęła dłońmi jego kark, wspinając się na palce. Nie przeszkadzali jej nawet ludzie naokoło, chciała po raz ostatni na szóstym roku utonąć w jego czułości. Albus delikatnie przeczesywał palcami jej włosy, wdychając ich rumiankowy zapach. Delikatnie muskał dłońmi jej policzki i zachłannie scałowywał z jej ust wszystkie niewypowiedziane słowa.
                -Ej gołąbeczki, ogarnąć mi się tu.
                Al spojrzał ze złością za Jamesa, który właśnie przerwał im te chwilę.
                -Czego chcesz? – zapytał.
                -Rodzice czekają – wyjaśnił z przesłodzonym uśmiechem. – I chcieliby poznać Mary.
                -Teraz? – zapytali oboje, a na twierdzącą odpowiedź Jamesa zrezygnowani udali się do państwa Potter.
                -Mamo, tato – zaczął Albus. – To jest Mary.
                -Prawdziwy poeta – parsknął James.
                -Dzień dobry – uśmiechnęła się dziewczyna.
                -Witaj słonko – powiedziała od razu Ginny, która już na wstępie uznała Mary za przemiłą młodą osóbkę. – Mam nadzieję, że Albus cię za bardzo nie denerwuje.
                -Mamo…
                -Kochanie…
                -Oj i to jak – dodał James, a Lily, która właśnie dołączyła do rodziny, nie mogła się nie zaśmiać.
                -Jakoś wytrzymuję – odparła Mary, idealnie wychodząc z sytuacji.
                -Może przyjdziesz jutro do nas, co? – zaproponowała Ginny. – Zawsze pierwszy dzień po zakończeniu roku szkolnego wszyscy razem gramy w gry planszowe. Co ty na to? O 17?
                -I szlag trafił ułudę, że mam normalną rodzinę – bąknął Al.
                -Z wielką chęcią, dziękuję – uśmiechnęła się dziewczyna. – Ale teraz chyba musze już iść, bo brat patrzy, jakby chciał mnie zabić. Miło było państwa poznać, do widzenia!
                -Cudowna panienka – skomentowała Ginny, gdy Mary się oddaliła.
                -A ja chciałem tylko, żeby wyszło normalnie – mruknął zrezygnowany Albus.

8 komentarzy:

  1. Udanego wyjazdy, Arx :)
    No ja myślę, że to wszystko nadrobisz, bo brakuje mi twoich komentarzy. :D
    ALE TO NIE KONIEC BLOGA, CO?!?
    Skoro skończyli szkołę i wszystko jest prawie idealnie, to nas nie zostawisz z takim niedosytem? Rozdział jest świetny. Po egzaminie kiedy Scorp zaczął naskakiwać na Pottera myślałam, że to tak na poważnie, serio. Przestraszyłam się, że Scorpi zaczyna odwalać. A później Al wyskakuję z tym "kochanie" hahahah dobre.
    Och, trochę zdziwiła mnie reakcja Draco. Jak to nie wpuści matki dziecka swojego syna (czy jakoś tak) zapomniałam imienia, no, do domu? Bardziej pasowało mi to do rodziny dziewczyny a nie do Malfoya. No trudno. Ja zawsze wyobrażałam sobie Draco jako świetnego ojca.
    Końcówka powala system. :) Ja bym tak nie wybrnęła z tej sytuacji i wzięła Ginny za lekko nie ogarniętą.
    Pozdrawiam, weny życzę i zapraszam na moje blogi :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurczę, aleś mnie zaskoczyła z wyjazdem ale ok ;p
    Jeśli chodzi o notkę, kurczę, kocham rozmowy Scorpiusa i Albusa,, są takie pocieszne ;D
    Tylko myślałam że chociaż przez chwilę pomieszka u Draco, co on taki dziki, nie rozumiem go ;P
    I te spotkanie rodzinne, już to widzę XD

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha...Te twoje opowiadanie z rozdziału na rozdział coraz bardziej mnie rozwala :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział, a następny ma mi się pojawić tu migusiem, bo już nie mogę doczekać się zabicia Mary przez brata i rodzinnego wieczoru u Potterów ;)

    Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojoj nie skomentowałam ostatniej notki, bo miałam wyjazd, więc teraz nadrabiam, ale pewnie i tak przeczytasz to dopiero we wrześniu (zazdroszczę Ci tego wyjazdu :P). No, więc pragnę zauważyć, że ostatnio twoje notki nie wnoszą nic nowego i wszystkie są pisane w podobnym spokojnym stylu, co jest fajne, ale raz na jakiś czas. Rozumiem, że nie masz czasu itd., itp., ale trochę brakuje mi zwrotów akcji... Poza tym już dawno nie pisałaś o zwariowanej Katie, a o Rose Weasley, która jest w wieku Albusa i Scorpa to chyba całkowicie zapomniałaś i jest ona jedynie wspominana... Ale i tak kocham twoje opowianie :*

    OdpowiedzUsuń
  6. końcówka mnie r.o.z.w.a.l.i.ł.a! było obłędnie i twn tekst: " -A ja chciałem tylko, żeby wyszło normalnie – mruknął zrezygnowany Albus." zajebiste.
    Miłego wyjazdu i weny
    gabi xD

    OdpowiedzUsuń