sobota, 12 stycznia 2013

Rozdzial 14



Tak, wreszcie zabrałam siły na wstawienie nowego rozdziału ;) Raczej nie ma w nim totalnie wartkiej akcji ani nic, ale żywię nadzieję, że komuś się spodoba :) Aha, dowiedziałam się, że niezalogowani użytkownicy nie mogą dodawac komentarzy. Od jakiegoś czasu ta funkcja jest poprawiona - tak tylko informuję :) Życzę miłego czytania! ;]

                Gdy Albus wyszedł ze szpitala, mogłoby się zdawać, ze wszystko wróciło do normy. Poza tym, że romans z Abbie z Markiem Williamsem nabierał rumieńców, a choć zaczynał się grudzień – nikt prócz naszych kochanków oraz Mary z Katie nadal o nim nie wiedział. Mary za to coraz częściej widywała się z Dereckiem Stewartem, tym prefektem i przy okazji kapitanem drużyny z Hufflepuffu. Nie czuła do niego nic specjalnego, jednak sama sobie próbowała wmówić, że jest inaczej. Chciała po prostu zapomnieć o Al’u, bo wiedziała, że pomimo wszystko, pewnie i tak nic z tego nie będzie. Tak więc robiła dobrą minę do złej gry. Albus dosyć dobrze udawał, że go to nie rusza. Teraz, po tej aferze z narkotykami, stał się jednym z najpopularniejszych gości w szkole i nagle płeć przeciwna zaczęła dostrzegać w nim wielki potencjał na partnera. Flirtował więc co chwilę z jakimiś dziewczynami, które z dnia na dzień zaczęły hurtowo nawiedzać bibliotekę, przez co pani Pince miała urwanie głowy. Z tym, że gdy z nimi gadał, szukał wzrokiem Mary. Chciał, żeby była zazdrosna. Jednak uparta dziewczyna nie chciała przyjąć do wiadomości, że jest zazdrosna, więc spotykała się z Dereckiem, żeby zazdrosny był Albus. Scorpius zaś czuł, że z Abbie jest coś nie tak. Próbował to z niej wyciągnąć, ale na próżno. Blondynka coraz bardziej się od niego oddalała, a jeszcze kilka miesięcy temu myślał, że może uda mu się ich ze sobą połączyć? Teraz bardziej realne wydawało się, że dyrekcja przestanie sprawdzać jego pocztę. Gdy wykryli, co Scorp sprowadza, każda paczka i list była najpierw oglądana przez dyrekcję szkoły, by mogli zatwierdzić jej zawartość.



***



                Wstawał kolejny piękny dzień nad Hogwartem. Albus przebudził się na długo przez grudniowym wschodem słońca, wpatrując się przez chwilę w płatki śniegu opadające delikatnie na błonia. Chciałby powiedzieć, że wszystko wróciło do normy, jednak tak nie było. Stosunki w ich paczce ostatnimi czasy były dziwnie napięte. Scorpius żalił mu się na Abbie, on żalił się Scorpowi na Mary, wiedział, że Mary żali się Abbie na Derecka i na niego równocześnie, a Abbie żali się Mary na Scorpa.

                Albus westchnął, po czym wziął potrzebne rzeczy i skierował się do łazienki. Gorący prysznic z samego rana znakomicie poprawia samopoczucie, szczególnie, gdy za oknem śnieg, a dookoła… no, jest jak jest. Gdy był już gotowy, odsunął zasłony łóżka Scorpa, uśmiechając się kpiąco. Czas na nowy chwyt. Poruszył delikatnie chłopakiem, pochylając się tak, że ich twarze dzieliło tylko kilka centymetrów.

                -Scorpiusku, słonko, czas wstawać – szepnął. – Wstał nowy dzioneeeek… Pobudka mój mały śpioszku.

                -C-co mamo? – Scorp przetarł zaspane oczy, ziewając – Aaa! – wrzasnął, gdy spojrzał na Albusa. - Pierdolony gej pedofil, spierdalaj!

                Szybko usiadł, zasłaniając się kołdra, a Al za śmiechem wyszedł z dormitorium. Zza drzwi usłyszał tylko obelgi gwałtownie przebudzonych współlokatorów względem Malfoy’a. Nie ma to jak dobry początek dnia! Zeskakiwał po dwa stopnie, uszczęśliwiony swoją gwałtowna zmianą nastroju. Takie chwile zdarzały mu się rzadko, więc korzystał z nich jak najmocniej. Po wyjściu z Pokoju Wspólnego podążył od razu w stronę biblioteki, by oddać pięć książek, które wypożyczył tydzień temu i wziąć następne. Gdy już udało mu się wybrać nowe dzieła do czytania, udał się na śniadanie. Zajął swoje miejsce przy stole, nalewając sobie kawy i nakładając na talerz bułkę z kiełbasą i trochę sałatki ziemniaczanej. Po chwili na Wielką Salę weszła Mary, od razu spoglądając w jego stronę. Gdy nie zauważyła Dereck’a przy stole Hufflepuffu, podeszła do niego.

                -Hej Albus – uśmiechnęła się promiennie, nalewając sobie kawy.

                -Siema – chłopak odwzajemnił uśmiech. – Nie mijałaś po drodze Scorpa, mam nadzieję?

                -Nie, a stało się coś?

                -Po prostu zapewniłem mu dziś dosyć ciekawy początek dnia – uśmiechnął się pod nosem. – Było coś zadane? – zapytał ot tak, tylko, żeby podtrzymać rozmowę.

                -Wypracowanie z OPCM – na chwilę ich rozmowa się urwała, gdyż oboje udawali pochłoniętych jedzeniem. W końcu Al nie wytrzymał.

                -Ej, co jest w sumie pomiędzy tobą a Dereckiem? Chyba jako twój przyjaciel powinienem znać WSZYSTKIE szczegóły – powiedział żartobliwym tonem.

                -No… spotykamy się. A właściwie, to wczoraj zapytał mnie o chodzenie – Potter aż się zakrztusił.

                -Zgodziłaś się?

                -Tak – posłała mu nieco sztuczny uśmiech. – Dobrze się ze sobą dogadujemy i czuję, że z tego może zrodzić się coś większego. Ale cii, żeby nie zapeszyć.

                Albus tylko z udawanym uśmiechem pokiwał głową. Poczuł nagły ucisk w klatce piersiowej, dokładnie w miejscu, gdzie powinno znajdować się serce. Są razem. Fajnie. Dobrze, że jest szczęśliwa.

                -Potter, jeszcze raz odwalisz mi taki numer, to wypierdolę cię z dormitorium na zbity pysk, potem powieszę w Pokoju Wspólnym za jaja u sufitu, a na koniec walnę w ciebie avadą. Chociaż nie, to byłaby zbyt szybka śmierć. Wymyślę jeszcze coś bardziej bolesnego – te słodkie słówka wypowiedziane przez Malfoya, który nagle się przy nich pojawił, wyrwały Albusa z odrętwienia.

                -Nie rozumiem, o czym mówisz – odparł obojętnie Albus, przegryzając bułkę.

                -Ta, jasne. Jak się chcesz pedalić, to nie ze mną – Scorp spojrzał na niego spode łba.

                -Mój drogi, nie ma takiego słowa jak „pedalić” – Potter wiedział, że tym wkurzy Malfoy’a do granic możliwości.

                -A w mordę nie chcesz?

                -Ej, ej, spokój! – zareagowała Abbie. – Dopiero co przyszłam, a tu już od rana kłótnie.

                -Nic nowego – odparli chórem Scorpius i Albus, po czym roześmiali się i przybili sobie po piątce.



                Eliksiry Albus jakoś przeżył. Gorzej z przerwą, która potem nastąpiła, a na której Mary spotkała Derecka. Stali pod salą, na tyle blisko, by Potter mógł słyszeć każde pojedyncze słowo.

                -Hej, mała – Puchon pocałował dziewczynę w policzek, a ta z uśmiechem go objęła.

                Chyba nie muszę wspominać, że w ślizgonie zawrzała krew, a dłonie same zacisnęły mu się w pięści? Spokój, Al, przecież to nic takiego. Ma prawo całować ją w policzek, są przecież razem. Właśnie, czemu to on ma to prawo, a nie ja? Może, gdybym bardziej o nią zawalczył…

                Nie miał jednak szansy dokończyć swoich ponurych rozważań, gdyż Scorp walnął go w plecy, zwracając na siebie uwagę i, przy okazji, odwracając uwagę przyjaciela od szczebioczącej słodko pary.

                -Masz zadanie? – zapytał, a Al bez słowa wyciągnął zeszyt, dając spisać zadanie Malfoy’owi.

                -Mógłbyś kiedyś sam odrobić OPCM, wiesz?

                -Oj tam oj tam – machnął ręką blondyn.



***



                Tego popołudnia Abbie miała swój ostatni już szlaban. Nie wiedziała, jak zdobyć przykrywkę na dalsze spotkania z Markiem, ale na pewno coś wymyślą. Zapukała do drzwi gabinetu profesora Williamsa, a ten już po kilku sekundach otwarł je z błogim uśmiechem wymalowanym na twarzy. Musiał już na nią czekać.

                -Witam panią, panno Merigold – gdy weszła, zamknął za nią drzwi. – Na jaki rodzaj kary ma pani dziś ochotę?

                Posłał jej figlarny uśmiech, który ta odwzajemniła. Nie musiała nic mu mówić, bo już do niej podchodził, by zatopić swoje wargi w jej ustach. Objął ją w talii, sadzając na biurku, a ona, nie zaprzestając pocałunków, dłońmi przeczesywała jego włosy. Mężczyzna położył dłoń na jej kolanie, jadąc w górę, przed udo, biodro, wreszcie trafiając za jej bluzkę. Dziś miał zamiar posunąć się troszkę dalej. Dotykał chłodnymi palcami pleców dziewczyny, całował jej szyję i dekolt, widząc, jak jej twarz oblewa dziewiczy rumieniec. W końcu, gdy zaczął dotykać jej piersi, Abbie całą siłą woli odsunęła go od siebie.

                -Mark… - powiedziała patrząc mu w oczy. Starała się przekazać tym spojrzeniem, że nie była gotowa.

                Choć czy było tak naprawdę, czy może nie chciała robić tego z nim?

                -Daj spokój, Abbie – odparł, wpijając się w jej usta.

                Dziewczyna próbowała go odepchnąć, ale nie dawała rady.

                Nagle usłyszeli skrzypniecie otwieranych drzwi. Odwrócili się gwałtownie, a przed nimi stanął zdezorientowany Scorpius.

                -Widzę, że przeszkadzam – warknął po chwili obustronnego milczenia. – Jakby co, pukałem.

                Rzucił jeszcze Abbie wściekłe spojrzenie i wyszedł. Dziewczyna z całej siły odepchnęła profesora, biegnąc ku Scorpiusowi.

                -Scorp! – gdy go dogoniła, przetrzymała ramiona chłopaka stając przed nim. – Daj mi wyjaśnić.

                -Dzięki, ale już dość mi teraz wyjaśniliście – odwrócił się idąc dalej. Miał ochotę biec, krzyczeć i walić pięściami o wszystko dookoła, ale jego duma mu na to nie pozwalała. Prócz tego czuł tylko, jak w jednej chwili cały jego świat się burzy, jak wszystko rozwala się na kawałeczki niczym stłuczone lusterko.

                -Scorp! – krzyknęła za nim ponownie, jednak ten się nie zatrzymał. Dziewczyna przygryzła wargę – Kocham cię!

                Chłopak stanął w miejscu.

                -Kpisz sobie ze mnie? – w jego głosie było tyle goryczy, że stała się ona wręcz namacalna.

                -Kocham cię – powtórzyła ciszej, podchodząc do niego. – Daj mi wyjaśnić.