______________________________________________________________
Albus zapiął
ostatni guzik koszuli i poprawił krawat. Pomimo, że wszystkie okna były
otwarte, to po dormitorium rozlewał się wszechogarniający upał. Lekki wietrzyk,
który pojawiał się od czasu do czasu nie dawał ani krzty ukojenia. Przeczesał
dłonią i tak już rozwichrzone włosy, poprawił okulary, wziął w rękę pióro i
wyszedł z dormitorium razem ze Scorpem. Na korytarzach było nieco chłodniej,
więc zdecydował się założyć tę nieszczęsną pelerynę z mundurka. Miał tylko
nadzieję, że w Wielkiej Sali ktoś rzucił czary obniżające temperaturę. Upałów
jak te w ostatnim tygodniu Wielka Brytania już dawno nie widziała.
-Stary, nie wierzę, że ten rok tak szybko minął –
rzucił jakby od niechcenia Malfoy, gdy pokonywali ostatni korytarz . – Dopiero
wyszliśmy z Expresu Hogwart, a tu już egzaminy końcowe.
-W tym tygodniu egzaminy, a w następnym koniec roku –
ta myśl nieco rozluźniła Albusa.
Tak, nareszcie zbliżały się upragnione wakacje. Tata
napisał, że pod koniec lipca wyjeżdżają na dwa tygodnie w góry Kaledońskie
razem z wujkiem Ronem, ciocią Hermioną, Rose i Hugem.
Ślizgonie weszli do Wielkiej Sali, która na rzecz
egzaminów została nieco zmodyfikowana – zniknęły cztery podłużne stoły dla
uczniów, a na ich miejsce w kilku rzędach były porozstawiane oddzielne
jednoosobowe stoliki. Ułożono je według domów w kolejności alfabetycznej. Albus
znalazł stolik opisany jego nazwiskiem w ostatnim rzędzie a prawej. Scorp
zajmował miejsce zaraz zanim. Potter rozglądając się po sali zobaczył Mary,
siedzącą już na wyznaczonym dla niej miejscu, zbyt daleko, by mogli się
skontaktować. Chłopak uśmiechnął się więc tylko, czekając na chwilę, aż
nauczyciel rozda kartki. Dziś ich pierwszy egzamin – OPCM. Po skończeniu dwie
godziny przerwy i praktyczny egzamin z eliksirów.
-Witam wszystkich – na salę wszedł profesor Williams.
– Jako, że to wasz pierwszy egzamin teoretyczny, wyjaśnię wam tegoroczną
procedurę. Rozdam każdemu test i macie półtora godziny od momentu dotknięcia
kartki. Po tym czasie testy samoczynnie podnoszą się ze stolików i
przylatują na wyznaczone miejsce na
stole nauczycielskim. Radzę z nimi nie walczyć, chyba, że chcecie, by w trakcie
lotu test pozmieniał wam parę dobrych odpowiedzi.
Nauczyciel puścił tak zwane „oczko”, myśląc, że jest
najzabawniejszą istotą co najmniej we wszechświecie. Niestety, płeć piękna nie
była tego samego zdania co Albus i po Sali rozszedł się chór damskich
westchnień i chichotów. Idiotki.
***
-Umarłam – powiedziała stanowczo Mary, gdy opuścili
salę. – A wyniki to będzie już tylko gwóźdź do trumny.
-Daj spokój, nie było takie złe – zaprzeczyła Abbie.
– W sumie chyba napisałam na maksimum punktów, ale znając Williamsa to wynik
będzie pewnie nieco niższy.
-Pytania były banalne. Wkułem cały materiał wzdłuż i
wszerz, wyruchałem go w każdej pozycji, a Williams dał tam takie rzeczy, że nie
wiem, po co się w ogóle uczyłem – Albus był nieco zawiedziony. Z jednej strony
to dobrze, ale jak cep rył to OPCM, zamiast powtarzać eliksiry, bo myślał, że
będzie gorzej, a tymczasem zapowiadało się, że był to najprostszy egzamin w tym
roku.
-A nie chciałeś słuchać, kiedy mówiłem: pierdol to,
napij się – odparł Scorpius tonem „a nie mówiłem”. – Jednak może cię to czegoś
nauczy i…
-Nie będę pił przed egzaminem z eliksirów, wybij to
sobie z tego pustego łba, Malfoy – Albus już od dwóch dni wysłuchiwał o lekkim
„wyluzowaniu się” na egzamin, ale nie chciał o tym słyszeć. Musiał mieć trzeźwy
umysł, by wszystko poszło dobrze. Jasne, że Scorp może to sobie olewać, bo jego
ojciec jest szychą, ale Al wolał się przyłożyć.
-Ranisz moje uczucia – zarzucił mu Scorpius, ale ten
tylko machnął ręką.
-Jakby jeszcze mnie one obchodziły, to by było
fajnie.
-No jasne, jak zwykle w ogóle nie obchodzi cię niby
najlepszy przyjaciel. A może wcale mnie za niego nie uważasz, co, Potter? Może
to tylko puste słowa? No co się tak gapisz? Powiedz to! Powiedz, że nic dla
ciebie nie znaczę!
-Ależ kochanie, to nie tak! – zaoponował Albus. – Ja
po prostu dłużej tak nie potrafię, to zaczyna mnie przerastać!
-Czyżbyś chciał mnie rzucić?! Oh nie! – Scorpius
teatralnie przyłożył dłoń do skroni. – Nie rób mi tego! Czym zawiniłem?
-To nie ty… - Al spojrzał mu głęboko w oczy. – To ja…
-Idioci – skwitowała ze śmiechem Abbie i pociągnęła
ich na obiad.
***
-Nie wierzę, że to już koniec – powiedziała Mary, gdy
wchodzili do pociągu. – Wydaje mi się, że wczoraj był jeszcze wrzesień.
-Strasznie szybko minął mi ten rok – zgodził się
Albus. – Ej, ja nie chcę wakacji…
-Czemu?
-Bo to znaczy, że nie będziemy się tak często widywać
– odparł, przyciągając ją do siebie w wolnym przedziale. – O, już tęsknię.
-Nie będzie tak źle – powiedziała. – Przecież ja
zostaję na całe lato w Wimbourne, a ty wyjeżdżasz tylko na dwa tygodnie. Poza
tym możesz wpadać kiedy tylko chcesz – uśmiechnęła się i pocałowała go delikatnie,
przeczesując dłonią jego włosy.
-NIE MA SEKSU! – wrzasnęła Abbie, wchodząc do
przedziału.
Dziewczyna próbowała być radosna, jednak wszyscy
wiedzieli, jak bardzo się boi. Była w szóstym miesiącu ciąży i brzuch był
bardzo widoczny. Jej rodzice byliby idiotami, gdyby nie była to pierwsza rzecz,
o jaką zapytają. Była pewna, że nie wywalą jej jeszcze z domu, bo nie jest
pełnoletnia, ale 18 sierpnia to się zmieni i nie będzie miała gdzie pójść. Rodzice
Scorpiusa wiedzieli, bo napisał im o tym w liście. Choć jego ojciec nie wydawał
się zaskoczony, to przeczuwając ich prośby, napisał, że nie pozwoli żadnej dziewczynie
na zamieszkanie z nimi, choćby nie wiadomo, jak wysoko postawiona była jej
rodzina.
Podróż minęła im spokojnie, w ciszy większej niż
zazwyczaj. Nie było czuć radości z nadejścia lata. Gdy pociąg stanął na
peronie, Scorpius wziął Abbie pod rękę. Dobrze wiedział, że powinien stawić
temu czoła razem z nią.
-Cześć wam – powiedział. – Spotkamy się w przyszłym
tygodniu, co nie?
-Jasne – odparł Albus. – Na razie – po tym krótkim
pożegnaniu przybili sobie swoją ukochaną „piąchę”.
-Trzymajcie się – powiedziała Mary, po czym oboje
porządnie wyściskała. – Abbie, napisz mi od razu, jak będzie po wszystkim.
-Jasne – uśmiechnęła się blado i odwróciła, by razem
ze Scorpiusem stawić czoła swoim rodzicom.
-Mam nadzieję, ze wszystko będzie dobrze –
powiedziała Mary, gdy odeszli.
-Na pewno – odparł Al, jednak bez większego
przekonania. – No, to wakacje – wzruszył ramionami, po czym objął ją w pasie i
przyciągnął do siebie.
Choć wokół panował gwar i szamotanina, spokojnie
schylił się, by ucałować jej usta. Dziewczyna objęła dłońmi jego kark,
wspinając się na palce. Nie przeszkadzali jej nawet ludzie naokoło, chciała po
raz ostatni na szóstym roku utonąć w jego czułości. Albus delikatnie
przeczesywał palcami jej włosy, wdychając ich rumiankowy zapach. Delikatnie
muskał dłońmi jej policzki i zachłannie scałowywał z jej ust wszystkie niewypowiedziane
słowa.
-Ej gołąbeczki, ogarnąć mi się tu.
Al spojrzał ze złością za Jamesa, który właśnie
przerwał im te chwilę.
-Czego chcesz? – zapytał.
-Rodzice czekają – wyjaśnił z przesłodzonym
uśmiechem. – I chcieliby poznać Mary.
-Teraz? – zapytali oboje, a na twierdzącą odpowiedź
Jamesa zrezygnowani udali się do państwa Potter.
-Mamo, tato – zaczął Albus. – To jest Mary.
-Prawdziwy poeta – parsknął James.
-Dzień dobry – uśmiechnęła się dziewczyna.
-Witaj słonko – powiedziała od razu Ginny, która już
na wstępie uznała Mary za przemiłą młodą osóbkę. – Mam nadzieję, że Albus cię
za bardzo nie denerwuje.
-Mamo…
-Kochanie…
-Oj i to jak – dodał James, a Lily, która właśnie
dołączyła do rodziny, nie mogła się nie zaśmiać.
-Jakoś wytrzymuję – odparła Mary, idealnie wychodząc
z sytuacji.
-Może przyjdziesz jutro do nas, co? – zaproponowała
Ginny. – Zawsze pierwszy dzień po zakończeniu roku szkolnego wszyscy razem
gramy w gry planszowe. Co ty na to? O 17?
-I szlag trafił ułudę, że mam normalną rodzinę –
bąknął Al.
-Z wielką chęcią, dziękuję – uśmiechnęła się
dziewczyna. – Ale teraz chyba musze już iść, bo brat patrzy, jakby chciał mnie
zabić. Miło było państwa poznać, do widzenia!
-Cudowna panienka – skomentowała Ginny, gdy Mary się
oddaliła.
-A ja chciałem tylko, żeby wyszło normalnie – mruknął
zrezygnowany Albus.