No hej ;) Powracam z rozdziałem, do którego w pewnym sensie zainspirowała mnie Allecto piosenką, którą na fejsika dodała - dzięki wielkie, moja droga ;> Toteż polecam to jako taki mały "soundtrack"
__________________________________________________________________
Wieczór był chłodny. Śnieg prószył leciutko,
iskrząc się w słabym świetle gwiazd i ulicznych latarni. Mary schowała ręce do
kieszeni, by choć trochę je ogrzać. Spacerowała niemal już całkiem pustymi
uliczkami Wimbourne, myśląc o tym, co właściwie robi i do czego dąży. Na
początku wydawało się to proste – Dereck jest miły, fajny, nawet jej się
podobał, więc czemu nie? Wyleczy ją z Albusa, będzie wreszcie szczęśliwa. To,
co ją łączyło bądź nie z Al’em zaczęło dziewczynę zwyczajnie przerastać.
Dlatego chciała się wyleczyć. Dereck wydawał się do tego świetnym materiałem;
wysoki, przystojny, kapitan drużyny, prefekt. Pond to miała nadzieję, że
rozbudzi w Potterze coś na kształt zazdrości. Bo tak właściwie, to już sama nie
wiedziała, co chce uzyskać. Teraz to wszystko zaczęło mieszać jej w głowie –
podoba jej się Dereck czy nie? Chce dać sobie spokój z Albusem czy wręcz
przeciwnie?
Czas się z tego wszystkiego rozliczyć.
Dereck był na początku cudowny, ale teraz zaczął ja
najzwyczajniej w świecie denerwować. Denerwowało ją nazywanie „małą”, spędzanie
czasu tylko na pocałunkach, które przestały być czymś wyjątkowym. Irytował ją w
pokazywaniu innym, że jest jego i tylko jego.
A co z Albusem? Wkurzało ją gdy widziała, jak gada z
jakimiś dziewczynami z bibliotece, jak śmieje się z ich głupich żartów. Choć z
drugiej strony, czasem, gdy Dereck ją pocałował, a zaraz potem zobaczyła Al’a,
to serce jej się krajało. Miał wtedy w oczach tyle smutku i bezradności, że
najchętniej podeszłaby i go przytuliła, ale wiedziała, że nie może, że ma chłopaka
i to na nim powinno jej zależeć. Lubi te chwile, gdy rano, przy śniadaniu, byli
z Albusem sami, gdy mogli porozmawiać, choć może czasem rozmowa im się nie
kleiła i choć może czasem, gdy zapytał ją o Derecka, kłamała jak z nut. Tylko
czasem.
Podczas tego samotnego spaceru, doszła aż do Doliny
Godryka, która znajdowała się niedaleko, oraz, bonusowo, do następujących
wniosków:
1.
Musi odbyć
poważne rozmowy z oboma jej utrapieniami
2.
Podczas pierwszej
zrywa z Dereckiem
3.
Podczas drugiej
gorąco przeprasza Albusa z nadzieją, że jej wybaczy, czy coś w tym stylu
Cóż,
przynajmniej zrozumiała samą siebie. Zrozumiała też, że w ostatnimi czasy
narobiła mnóstwo błędów, które teraz musi naprawić.
***
Późny
wieczór w Dolinie Godryka przysłonił świat ciemnym całunem wyszywanym srebrzystymi
punkcikami gwiazd. Albus siedział cicho w pokoju, czytając książkę. Nie mógł
się jednak skupić na ani jednym czytanym słowie. Może miało to związek z tym,
że nie była to najbardziej porywająca powieść świata, a może z czymś innym. Wstał
jednak z miejsca, omiatając wzrokiem swój pokój. Średniej wielkości
pomieszczenie o błękitnych ścianach. Całą wolną przestrzeń pod ścianami
zajmowały regały z książkami. Gdyby nie łóżko, można było poczuć się tutaj niemal
jak w bibliotece.
Z
westchnieniem zamknął książkę, nie pamiętając z niej ani jednego zdania.
Wyszedł ze swojego pokoju i zszedł na dół, do kuchni. Przeklął w duchu, że
jeszcze przez niespełna miesiąc nie może używać magii. Nalał więc wody do
czajnika i postawił na piecu, manipulując tymi dziwnymi gałkami, aż zapalił
płomień, w dodatku w prawidłowym palniku. Zadowolony z siebie wyjął kubek,
wrzucając do niego torebkę herbaty miętowej. Mimo woli pomyślał, że Mary zawsze
pije miętę przy kolacji.
W
oczekiwaniu na zagotowanie się wody usiadł przy małym stoliku. Usłyszał kroki
bosych stóp na linoleum, a po chwili do kuchni wszedł jego tata. Widać
spodziewał się ujrzeć tu Albusa, gdyż z uśmiechem usiadł naprzeciwko niego.
-Co
robisz? – zagaił,
-Herbatę
– mruknął Albus. Coś czuł, że przyszła pora na poważną pouczająca rozmowę ojca
z synem.
-Al,
chciałbym z tobą porozmawiać – powiedział Harry, a jego młodsza wersja w duchu
przyznała sobie dziesięć punktów.
Ślizgon
ze świstem wydmuchał powietrze z płuc.
-O
co chodzi? – zapytał.
-Wiesz,
że zakochałem się w mamie, gdy byłem w twoim wieku? – to oczywiście było
pytanie retoryczne, historię miłości jego i Ginny ich dzieci znały aż zbyt
dobrze. – Ale to nie było takie proste: jej brat był moim najlepszym
przyjacielem, a ona miała chłopaka. Mimo wszystko walczyłem o nią tak długo, aż
mnie zauważyła.
Spojrzał
na syna ze zrozumieniem, nie wiedząc, że w tej chwili spojrzenie Albusa wygląda
dokładnie tak samo.
-Nie
przejmuj się, że wam nie wychodzi. Jeżeli ją kochasz, to najważniejsze, żebyś
się nie poddawał – dodał.
-Łatwo
powiedzieć –mruknął Al. W duchu jednak przyznał ojcu rację. Musi o nią
zawalczyć, choćby nie wiem co. Nie podda się tak łatwo. Ona zasługuje na kogoś
lepszego niż Stewart, a, że kojarzył kilka faktów z jego życia, mógł pozwolić
sobie na przejaw egoizmu, uważając się lepszym.
Tak,
wiedział, co musi zrobić. Koniec ze sztucznymi uśmiechami, z zatajaniem prawdy,
z udawaniem, że wszystko gra.
-Dzięki
tato – posłał ojcu szczery uśmiech.
-To
już? Pomogłem? – zapytał zdziwiony szybkimi rezultatami rozmowy harry.
-Nawet
nie wiesz, jak bardzo – odparł Al, nalewając wrzątku do kubka.
***
Wigilia
zapowiadała się wręcz fantastycznie (wyczuliście tę nutkę sarkazmu, prawda?).
Cała Nora przystrojona była unoszącymi się w powietrzu światełkami, a na
podwórku przed domem pojawiła się wielka, po brzegi wystrojona choinka. Jej
szczyt wieńczył gnom w spódniczce, co było już tradycją u Weasley’ów.
Oczywiście
zjechała się w to miejsce cała rodzina, czytaj: wujek Ron z ciocią Hermioną
oraz Hugem i Rose, wujek Bill z ciocią Fleur oraz Victorie, Dominique i Luisem,
wujek Percy z ciocią Audrey oraz Molly i Audrey, wujek George z ciocią Angeliną
oraz Fredem i Roxanne, a także stary dobry Teddy Lupin. W sumie, razem z nimi i
dziadkami – 25 osób. Na to wydarzenie ciocia Hermiona zastosowała specjalne
czary zwiększające przestrzeń w Norze, więc nie było tak źle.
Albus siedział przy stole, delektując
się karpiem, podczas gdy wokół toczyły się różne ciekawe rozmowy, np. o tym,
jak to ostatnio wujek Ron spotkał w Dziurawym Kotle swojego starego znajomego
(„Ronaldzie, co robiłeś w tej melinie?!” – wydarła się ciocia Hermiona) i… a
właściwie to dlaczego on słucha takich bzdur?
-Jak
tam w szkole, Al? – zagadnął go Teddy, który na chwile pozostawił swoją młodą
małżonkę, by mogła oddać się plotkom na temat nowych odkryć modowych razem z
Roxanne.
-A
w miarę, dzięki – odparł bardzo wymijająco. – Mów lepiej, jak tam twoja nowa
praca w Biurze Aurorów.
-Trudno
było mi się z początku przyzwyczaić do wszystkiego, ale teraz jest okej.
Najważniejsze, że robię to, co lubię – wyszczerzył się. – A jak tam twoje plany
na przyszłość? Nadal chcecie z Jamesem otworzyć fabrykę skakanek?
Roześmiali
się na to wspomnienie. Taa, dobre kilka lat temu on i James mieli pewne wspólne
plany, ale teraz nie wiadomo, co z tego wyjdzie.
-James!
– zawołał, a jego brat przerwał rozmowę z Fredem, spoglądając na niego. – Jak
się mają plany naszej fabryki?
W
odpowiedzi siedemnastolatek ze śmiechem pokazał mu uniesiony kciuk. To nie tak,
że nie umieli się ze sobą dogadać. Po prostu w Hogwarcie każdy z nich żył
własnym życiem, miał innych przyjaciół i aspiracje. W domu, podczas świąt i
wakacji, zdarzało się, że potrafili być
najlepszymi przyjaciółmi, o ile tylko mieli dobre humory i nikt ich nie
zmuszał, by spędzali razem czas. To jasne, że przez większość czasu i tak się
kłócili, jednak jest jakoś inaczej pomiędzy nimi. Szczególnie w Boże
Narodzenie.
W
końcu, pod koniec przyjęcia, Albus dał radę dorwać babcię Molly, która ze
zdziwieniem przeprowadziła mu ekspresowe szkolenie robienia na drutach.
-Merlinie,
a po co ci to? – zdziwiła się.
-Muszę
zrobić koleżance własnoręczny prezent i tak…
-Aha!
Już rozumiem! – posłała mu porozumiewawcze spojrzenie. – Chodź kochany, już ci
tu daję wszystko, czego potrzebujesz.
W
taki oto sposób, po powrocie do domu, młody Potter do godziny czwartej nad
ranem uczył się robienia na drutach. Pod koniec uznał efekt za w miarę
zadowalający i postanowił, że cały wolny czas następnego dnia, a pewnie i w
nocy, poświęci na szykowanie prezentu dla Mary.
Kochana rozmowa z Harrym mnie rozbroiła, ten spodziewał się długiej rozmowy i ciach, po wszystkim ;P Wgl na co Mary czeka niech dorwie w końcu swojego ogiera i niech tworzą childreny...
OdpowiedzUsuńFabryka Skakanek? Ach te ambitne plany XD
Oooo ciekawie, szkoda mi Albus i tego że odalił się do barat mam nadzieje że będzie tylko o nich wiecej.
OdpowiedzUsuńRozmowa Harry-Al kocham Harrego a twojego już w ogóle.
Spotkanie rodzinne ładnie zwięźle i prawdziwie :D
Weny kochana życzę , weny
Ja i piosenka czujemy się zaszczycone moja droga ;>
OdpowiedzUsuńDużo ich tam było w tej Norze na święta. :D Ale Wesley'owie chyba już tak mają, że mnożą się na potęgę xD
Rozdział świetny, pełen przemyśleń.
Bardzo podoba mi się relacja Harry - Albus. Faceci rozumieją się bez słów ;)Życzę Ci ogromnie dużo wenyyyyyyy <3
PS. Gdzie jest Malfoy ja się pytam?! :P
Świetny rozdział. Haha fabryka skakanek <33 życzę weny i czekam zniecierpliwiona na next! ~ IceteaAir
OdpowiedzUsuńPiszesz znakomicie, zupełnie tak jak ja lubię czytać. To wszystko jest takie profesjonalne i fajne. Poza tym w niesamowity sposób łączysz nasz mugolski świat z czarodziejskim - chodzi mi o to, że mimo że opisujesz czarodziejów to ja potrafię się z nimi utożsamić, tak jakbyś pisała o mnie i moich znajomych. to wszystko jest takie realne: imprezy, kłótnie, język, którego używają bohaterowie.
OdpowiedzUsuńLubię to, chociaż może dodaj troszkę więcej magii, bo jednak brakuje tego klimatu Hogwartu, a w końcu opisujesz świat czarów.
Hej nominowałam Cię do kolejnego ,,wężyka,, więcej informacji na moim blogu.
OdpowiedzUsuń